piątek, 5 sierpnia 2011

A teraz coś z zupełnie innej beczki

A miało być tak pięknie, "kariera, sława, blaski, oklaski (...)" i posty codziennie... :D Jak zwykle nie wyszło :P Pourlopowe zderzenie z rzeczywistością w pracy było dość bolesne (w zasadzie jest nadal, a w przyszłym tygodniu będzie chyba jeszcze gorzej...) - zaliczanie semestru w wakacje musi być niemiłe, ale poprawianie tych wszystkich sprawdzianów... Się starzeję chyba, straszliwie zdechła jestem ostatnio, nawet postów mi się nie chce wrzucać, albowiem wiąże się to z niedogodnościami w stylu przygotowania zdjęć oraz sklecenia kilku w miarę sensownych zdań (a z tym kiepsko u mnie ostatnio - kryzys wieku średniego...?). Przemogłam się jednakowoż i oto przedstawiam fotek kilka wątpliwej jakości (robionych przez szybę, idiotenkamerą, bez możliwości użycia lampy) z wizyty w Oceanarium w Rewalu, gdzie mieliśmy okazję być z Tobi i jej Latoroślami :) Mimo usilnych starań nie udało mi się dorwać błazenka :( jak widać na załączonej fotce - błazenek szybki jest...


Rozgwiazda nie pasowała mi do układanki, zatem osobno :)


jakoś tak zawadiacko wygląda i skojarzyła mi się z Peach z "Gdzie jest Nemo" :) gif podkradziony stąd



Z Rewala zrobiliśmy sobie spacer do Trzęsacza, gdzie znajdują się ruiny ostatniej ściany gotyckiego kościółka z przełomu XIV/XV wieku. Wybudowano go 2 km (!) od morza, które od tego czasu powoli zbliżało się do budowli i w końcu w roku 1901 zabrało ze sobą jego pierwszą część...


Na dziś tyle, następnym razem będzie robótkowo :)

niedziela, 31 lipca 2011

Home, sweet home...

I po urlopie... Co prawda wróciliśmy już tydzień temu, ale musieliśmy po przyjeździe pozałatwiać różne dziwne rzeczy, zatem  piszę dopiero teraz. Byliśmy w Toruniu, w Tobatkowie Nadmorskim i w RandomForestowie ;) Pozwiedzaliśmy co nieco, pointegrowaliśmy się również. Pewnie się zdziwicie, że sporo też... planszówkowaliśmy ;) Craftowo czuję się spełniona ;) dawno nie miałam takiego luksusu, żeby praktycznie codziennie coś podłubać. Zdjęcia (i informacje) będę dawkować ;) Mniej więcej chronologicznie.  Najpierw wyplotłam czerwony naszyjnik w stylu sami-wiecie-jakim (Werka miała na to jakiś fajny epitet, ale skleroza - zapomniałam...), z potrzeby zajęcia czymś łapek. Koniec końców wylądował u kumpeli :) Koraliki Knorr-Prandel.


Tobi się spodobał, więc wydłubałam następny specjalnie dla Niej :) Niestety zapomniałam swoich czarnych koralików i plotłam z Tobatkowych Toho 8o. Środek z błyszczących, brzegi - z matowych. Do kompletu powstała bransoletka i kolczyki na srebrnych sztyftach z kuleczkami. Zapięcia również Tobatkowe. Naszyjnik jest trochę dłuższy, niż poprzednie, na życzenie właścicielki. Zdjęcia kolczyków i naszyjnika na modelce posiadam, ale dość mocno oponowała, więc pozwoliłam sobie użyć tylko jej ręki :P


Pozdrawiam Was serdecznie :) ciąg dalszy nastąpi niebawem :)

piątek, 8 lipca 2011

My preciousssssssss ;)

Powinnam być właśnie gdzieś w okolicach Łodzi, w drodze na urlop... Tym razem Karmel postanowił nas nie puścić, a przynajmniej opóźnić nasz wyjazd. Mam nadzieję, że po jutrzejszej porannej wizycie u weta będziemy mogli się spakować i ruszać. I wcale nie jestem taka wyrodna, martwię się o tego małpiszona, swoje już odchorowałam, ale uważam, że po dwóch latach urlop nam się należy i już. Póki co, ostatni, jak mniemam, post przed wyjazdem.
Upolowałam jakiś czas temu tycią szkatułkę - wisiorek w kolorze mniej więcej miedzianym. Lubię różnego rodzaju miniaturki, a kuferek w dodatku się otwiera :) niewiele się do niego zmieści, ale jakiś maleńki sssssssssssarb powinien dać radę ;) Poza tym od dawna chciałam sobie zrobić jakieś kolczyki unakitowe, no i w końcu sobie zrobiłam. M. mówi, że wyglądają dziwnie. W ogóle koncepcja zielono-różowego kamienia mu się nie podoba. Trudno.


Natchnęło mnie ostatnio na zakup plastikowych przezroczystych kaboszonków i a la wiktoriańskich ramek do nich. Przeczytałam w cafeart tutka o robieniu magnesików, poszperałam w necie w poszukiwaniu obrazków (jeden autorstwa Victorii Frances, drugi - Jasmine Becket-Griffith, a trzeci - nie wiem czyj) spreparowałam 3 wisiory. Jeszcze łańcuszki muszę dołożyć. Fajne to :) Tylko pamiętać trzeba o dwóch rzeczach: primo - kaboszonki powiększają obraz, secundo - słuchać swojej intuicji, która słusznie podpowiadała, że motywów drukowanych w domciu nie należy moczyć w wodzie przed naklejeniem... ;)


Pozdrawiam serdecznie wszystkich już urlopujących się oraz na urlop dopiero czekających :)

poniedziałek, 4 lipca 2011

"goth / fantasy / vintage / gothic / vampire / victorian / lolita..." ;)

Chciałam zaszaleć i wrzucić jeszcze dwa posty w zeszłym tygodniu, ale bez przesady, wtedy już w ogóle byłby to szok ;) tak naprawdę nie zdążyłam :)
Skąd taki tytuł? Szukałam kiedyś czegoś klimatycznego na allegro i znalazłam różne aukcje, z biżuterią i nie tylko, reklamujące się w ten sposób. Można sobie jeszcze dopisać np.: emo / steam punk... Strasznie mnie ubawiło tyle epitetów odnoszących się do jednego przedmiotu :D a w związku z tym, iż dziś chciałam pokazać wydłubany w prezencie urodzinowym dla kumpeli komplecik, który mogłaby zabrać na Castle Party, postanowiłam sobie tę masę określeń pożyczyć ;) Właścicielka zadowolona, komplet pojedzie do Bolkowa :)


I jeszcze moje pierwsze kuleczki - piłki futbolowe :) M. skasował mi schemat, nie chciało mi się szukać ponownie, spróbowałam zatem bez - "na czuja" - i wyszło :) I kawałek turka znowu, bo doczepiłam sobie zawieszkę miśkową. Prawda, że urocza? :D


Pozdrawiam Was słonecznie w ten ponury dzień! :)

wtorek, 28 czerwca 2011

Niespodzianka! :P

Tego się pewnie nie spodziewałyście - nowy post drugi dzień z rzędu... ;) W każdym razie, miałam napisać, gdzie byłam, jak mnie nie było. Otóż postanowiliśmy zafundować sobie długi weekend (tzn. nie od maja, tylko od ubiegłej środy ;)) i zawędrowaliśmy najpierw do Poznania, do Jagowej Chatki, później do Tobatkowa, a M. nawet nad morze :)
Z Jagą zgłębialiśmy tajniki filologiczno-egzystencjalnej natury focha ;) , graliśmy w planszówki (na naszą cześć, przynajmniej tak to sobie tłumaczymy ;), zorganizowano nawet wieczorek planszówkowy, połączony z pałaszowaniem wielkiego mnóstwa pyszności) i ogólnie miło spędzaliśmy czas :) W Tobatkowie dla odmiany  w planszówki graliśmy i czas miło spędzaliśmy ;) Skońctzyłam eksperymentalnego węża ze zwykłych, nierównych koralików - nawet nie wygląda źle, ale ratuje go chyba benzynkowatość. Mam wrażenie, że z koralików monochromatycznych wyglądałby gorzej, ale może się mylę. Zostałam też naumiana robić węże tureckie :)
W sobotę było craftowe spotkanie u Weraph (i była również masa pyszności), na którym gospodyni uczyła nas, jak pleść herringbone'owe kwiatki :) Było również losowanie drobiazgów wykonanych przez uczestniczki spotkania.
Podsumowując, weekend zaliczam do bardzo udanych i ładujących bateryjki :) Moje dłubaninki:


I wylosowane przeze mnie "drobiazgi" od Eli - nie dość, że dostałam super zakładkę i magnesiki, to jeszcze całość zapakowana była w organdynowy woreczek przyozdobiony ślicznym motywem frywolitkowym!! Jeszcze raz dziękuję, Eli :*

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Pająkom mówimy stanowcze NIE! ;)

Najgorętszy okres w pracy chyba już za mną, poza tym nie podoba mi się absolutnie Frasiowa wizja aneksji mojego bloga przez pająki (których nota bene nie znoszę), w związku z czym postanowiłam coś wrzucić. W końcu. Postanowiłam już w środę, nawet się za to zabrałam, ale bloger zastrajkował i nie chciał wklejać zdjęć. Potem mnie nie było (o tym wkrótce :)), więc kolejną próbę podejmuję dziś.

Na początek dowód na to, iż VSP (patrz post wcześniej) jest wciąż aktywny. Oto prezent z okazji osiągnięcia następnego levelu ;) dla Pewnej Miłej mi Osóbki (jeśli Osóbka wyrazi zgodę na przetwarzanie danych osobowych, zostanie wymieniona z imienia/nicka ;)).


Poza tym na forum Craftladies pojawiły się wyniki wymianki "Podróże małe i duże". Zostałam obdarowana przez Alveaenerle cudną torbą


a sama przygotowałam szydełkową torebeczkę-woreczek z wiskozy w kolorze gołębim dla Lil. W rzeczywistości wygląda trochę lepiej, niż na fotce i podobno właścicielka zadowolona :) Woreczek można nosić za szydełkową rączkę lub na ramieniu, na łańcuszku w kolorze srebrnym.

Pozdrawiam Was wakacyjnie (w sensie letnio, ale to jakoś głupio brzmi) :) chyba mam jakieś zaległości w odpisywaniu na komentarze... nadrobię! :)

poniedziałek, 9 maja 2011

Virus Serpentinum Posnaniense ;)

Długi weekend upłynął mi niezwykle mile w Poznaniu i okolicach, głównie pod znakiem craftowania u Tobi, choć były i planszówki, i różne insze inszości :) Nawet na Malcie byłam! ;)
Podczas spotkania Craftladies zostałam zarażona paskudnym wprost wirusem, a mianowicie wirusem wężowania! Wciąga toto jak chodzenie po bagnach, ograniczeniem jest tylko posiadanie odpowiednich koralików i końcówek do rzeczonych gadów :) I czas, oczywiście. Co prawda dopiero dwie bransoletki wyszły spod moich łapek, ale na pewno będzie więcej :) Pierwszy, bardziej koślawy i wiotki był wąż pszczółkowy, wykonany w całości z komponentów podkradzionych Tobi (z wyjątkiem Werkowego kordonka ;)). Dzięki, dziewczyny, za nauki i wsparcie moralne!!! Zielonego zrobiłam już w domu (ten z kolei mógłby być trochę mniej sztywny - zawsze coś... a ciemno-zielone koraliki zgadnijcie od kogo ;)) i podmieniłam zapięcia, bo w międzyczasie kupiłam takie z pszczółkami :D
Udało mi też (tym razem bez pomocy) odcyfrować schemat kropelek, które do perfekcji doprowadziła Wera. Efektem jest para kolczyków, z której jeden robiłam dwa razy, bo za pierwszym razem coś skopałam. Kuleczki i bigle też kradzione od Same Wiecie Kogo, tylko zielone koraliki nabyte przez mnię - ale ze mnie sęp straszliwy... ;)
Przy okazji wklejam dekupażowe pasiaczkowe kwiatki :)
Dzięki Wam za odwiedziny!