poniedziałek, 5 sierpnia 2013

CXCVIII Oswajania pierwsze efekty :)

Przez te paskudne upały w piątek po odbiorze nawet nie miałam siły, mimo szczerych chęci, na porządne przetestowanie maszyny. Dopiero w sobotę do niej usiadłam. Jest sukces - już nie wybucha! ;) Na razie wszystko ok i oby tak już zostało :) Chociaż ciągle mam schizy, a pan naprawiacz już chyba ma senne koszmary z moją maszyną i ze mną w rolach głównych ;) Na początek oswajania zabrałam się za woreczki lawendowe dla mamy. Wykańczałam je w łapach w sobotę późnym wieczorem, a wczoraj upychałam im flaczki - do tej pory w pokoju pachnie lawendą :) Na zdjęciach wyszły trochę blado, ale i tak po zabawie programem wyglądają lepiej, niż na początku - zamiast fioletu był niebieski...





Ciąg dalszy nastąpi :) Miłego dnia!

piątek, 2 sierpnia 2013

CXCVII

Dostałam zlecenie na węża... ;) Gadzina miała być w kolorze opaque pepper red, ale brakowało mi odrobiny koralików, więc, za przyzwoleniem przyszłej nosicielki, dodałam do papryki trochę wisienek :P Najlepiej robiło mi się ją wieczorem, przy sztucznym świetle, gdyż w dziennym pepper i cherry są prawie nie do odróżnienia... Naszyjnik miał mieć ok. 75 cm, zapinać się normalnie ;) a oprócz tego dać się nosić z supełkiem, jak lariat. Wiadomo, że na supełek dużo węża schodzi, uznałam, że będzie na to za krótki. Natchnął mnie ostatni naszyjnik Psotki :) Dostał więc peyote'ową obrączkę i dopinane ważki (na razie, bo pasowały najlepiej spośród zawieszek, które miałam, ale w bliżej nieokreślonej przyszłości zostaną podmienione na inne). Zdjęcia robione na szybko, Anka nie miała jak pozować ;) W wersji lariatopodobnej wygląda tak:


W "normalnej" tak:


I z "bajerami"


A wiecie, co? Dziś odbieram maszynę!!!! :D Mam nadzieję, że teraz nic nam już w integracji i dalszym oswajaniu przeszkadzać nie będzie ;) Za to, żeby nie było za dobrze, paskudne przędziorki zaatakowały moje storczyki... :( Może się uda wredoty wytępić...

Pozdrawiam serdecznie! :)