piątek, 30 września 2011

Alea iacta est...

... a nawet dwie, no chyba że k100 traktujemy kolektywnie jako jedną kostkę ;) Tak, czy siak, wypadło 13 (zaraz po 100 i 66 ;)), a według moich obliczeń komentarz z  numerem 13 zostawiła

justysias7000

proszę o kontakt mejlowy. 



Dziękuję wszystkim za udział i pozdrawiam serdecznie.




PS A teraz mała zagadka dla tych, którzy czytają to, co piszę, a nie tylko oglądają obrazki :P Wśród osób, które do jutra włącznie wyjaśnią (prawidłowo, oczywiście) genezę nazwy mojego candy (tej na "b" ;)) rozlosuję drobny upominek :)

piątek, 23 września 2011

Jesień, jesień, jesień, jak to tak?

Wczoraj sobie pomarudziłam na jesień, a właściwie jeszcze lato, dziś odszczekuję. Oficjalnie ;)  Pierwszy dzień jesieni był cudny, niezbyt ciepły, choć słonko świeciło praktycznie cały czas. Tak piękne okoliczności przyrody sprzyjają spacerom, a spacery - zbieraniu. Różnych różności. Różne różności na załączonym obrazku. Słoiczka z dżemem co prawda nie znalazłam w lesie, tylko w szafce kuchennej (w zeszłym tygodniu preparowałam drugą partię, dżemów w sensie, nie szafek), ale był na spacerze, w charakterze drobnego upominku dla koleżanki, poza tym pasował mi kolorystycznie :) a ja uwielbiam kolory jesieni!


Kasztany zbierałam, bo lubię :) a czapeczki z żołędzi - z wyrachowania... Otóż widziałam kiedyś na Etsy żołędzie z filcu wklejone w naturalne czapeczki i okropnie mi się spodobały. Teoretycznie miały spełniać rolę dekoracji, ale co ja bym z nimi poczęła?? W końcu doszłam do wniosku, że może lepiej będzie, jeśli zrobię z nich... to, co tygryski lubią najbardziej :) Przyznaję się bez bicia, że są dość miękkie, może je później dofilcuję.


I co Nika, udało mi się Ciebie przekonać? ;)

czwartek, 22 września 2011

Zielono mi jeszcze :)

Gdzie jest ta Złota Polska Jesień, ja się pytam..? Za oknem paskudnie - zimno, buro i ponuro... dobrze, że nie pada chociaż. Chyba pora na kolejną kawę. Nawet kociska są bardziej senne, niż zwykle i już oficjalnie rozpoczęły sezon jesienno-zimowy, co objawia się tym, iż w ciągu dnia zaszywają się pod kocykami, a nawet kołderkami... a Karmel od kilku nocy przyłazi, trzeszczy, ryje się pod kołderkę (albo staje nade mną, czeka, aż się obudzę i go wpuszczę oficjalnie) i robi za termofor ;) Pora już raczej na filcowanie i jakieś włóczkowe, ciepłe wyroby, ale jeszcze ciągle mnie ciągnie do koralików. Chciałam sobie zrobić jakieś kolczyki do moich zielonych węży i może do elfika, zdecydowałam się więc w końcu spróbować wężowych kół, które widziałam u Weraph i które strasznie mi się spodobały. Może trochę za duże wyszły (ze sztyftem około 4,8 cm), ale dorwane przeze mnie pandorki jakieś takie pękate bardzo mi się wydawały, a nie chciałam, żeby zdominowały całość. Toho 15/0 w kolorze wiosennej trawy (musicie mi uwierzyć na słowo, bo na zdjęciach dość ciemne wyszły), sztyfty srebrne. Mogą być???


Dzięki wszystkim za odwiedziny i komentarze :)
PS O, to mój 75ty post :)

środa, 14 września 2011

Następny odcinek...

Zgodnie z zapowiedzią, dziś będzie o tym, co robiłyśmy z Tobi, kiedy u nas była :) Co prawda od tamtej pory trochę wody już w Kłodnicy upłynęło (o ile w jej skład wchodzi jeszcze woda...), ale przynajmniej zdążyłam przed październikiem... :D
Oczywiście dłubałyśmy, każda swoje cosie :) Tobatkowe można podziwiać na jej blogu, a oto moje - komplety z fasetowanych rondelków (wisiorki dorobiłam później, musiałam dokupić kryształki) i zieleniutki wąż na licencji Tobi ;) z trójkątnymi toho. Pierwszy komplecik tylko ze srebrnymi elementami, w drugim ogniwka są posrebrzane.




Sobotę spędziłyśmy razem z Lucynką u Frasi również na dłubaniu i pogaduchach :) Tobi przygotowała dla nas niespodzianki - zakładki do książek i markery do robienia na drutach. Ja markery dostałam trochę wcześniej i chwilowo nie mogę ich pokazać... Moja śliczna zakładka wygląda tak:


Poza dłubaniem tradycyjnie graliśmy w planszówki i karcianki z M. i naszymi znajomymi (albo i bez :)), a jednego dnia zrobiłyśmy sobie mały wypad do miasta Smoka. Plany były wielkie - pochodzić po starówce, odwiedzić smoka i gród nad nim... Niestety, temperatura zwiedzaniu nie sprzyjała, no chyba że klimatyzowanych pomieszczeń... ale i tak było bardzo miło :) Na rynku odbywały się targi rękodzieła, których nazwy nie pomnę, myślałam, że może jakieś ładne kamyki będą, czy cuś, a okazało się, że z koralików można było wybierać między pandorkami, a pandorkami, ewentualnie jeszcze pandorkami :/ Za to pod Sukiennicami pewna pani puszczała ogromne bańki...


...na jednym straganie był sobie bolesławiecki ślimak, który mnie urzekł :)...


...a przy Siennej (chyba) - mega Miś!!!


...a za Misiem przyczaiła się Poohatka...


Pozdrówka dla wszystkich zaglądających :)

wtorek, 6 września 2011

Flower fairy

Ostatnio miłe wydarzenia przeplatają się z tymi smutnymi, niestety. Nie mam za bardzo nastroju do pisania, ale nie chcę też, żeby mi się tu pająki zadomowiły znowu, dlatego też będzie krótko i niechronologicznie. Dziś elfikowy wisior, na razie do wsuwania na wstążkę, ale może mu jakieś inne wisiadełko dorobię (chwilowo wyplatane jakoś mi do niego nie pasuje - chciałabym, żeby zostało w miarę delikatnie). W większości obszyty podczas wyprawy Tobi i mojej do Krakowa, toho 11/o i 15/o.


O tym, co porabiałyśmy z Tobi podczas jej bytności u nas będzie w następnym odcinku :)
I dziękuję tym, którzy się zapisują na moje małe candy :)

czwartek, 1 września 2011

Balzakowskie candy

Miało być candy z okazji roczku bloga, ale przegapiłam termin. Niech więc będzie, spóźnione nieco, candy z okazji urodzin mych :) Nagrodą będzie... niespodzianka :)

Zasady takie, jak zwykle, czyli: umieszczenie podlinkowanego obrazka na swoim blogu oraz komentarza pod tym postem. Zapisy do 29, losowanie - 30.09. Proszę o podanie w komentarzu linka do swojego bloga, (ewentualnie mejla, jeśli nie posiada się bloga). Przy okazji pragnę zaznaczyć, że było by mi niezmiernie miło, gdyby biorący udział w candy zagościli w mojej chatce na troszkę dłużej, niż do ogłoszenia wyników... :>
Żebyście się musieli odrobinę wysilić, napiszcie proszę, jaki jest Wasz najulubieńsiejszy kolor i dlaczegóż właśnie ten, a nie żaden inny :P