Wczoraj sobie pomarudziłam na jesień, a właściwie jeszcze lato, dziś odszczekuję. Oficjalnie ;) Pierwszy dzień jesieni był cudny, niezbyt ciepły, choć słonko świeciło praktycznie cały czas. Tak piękne okoliczności przyrody sprzyjają spacerom, a spacery - zbieraniu. Różnych różności. Różne różności na załączonym obrazku. Słoiczka z dżemem co prawda nie znalazłam w lesie, tylko w szafce kuchennej (w zeszłym tygodniu preparowałam drugą partię, dżemów w sensie, nie szafek), ale był na spacerze, w charakterze drobnego upominku dla koleżanki, poza tym pasował mi kolorystycznie :) a ja uwielbiam kolory jesieni!
Kasztany zbierałam, bo lubię :) a czapeczki z żołędzi - z wyrachowania... Otóż widziałam kiedyś na Etsy żołędzie z filcu wklejone w naturalne czapeczki i okropnie mi się spodobały. Teoretycznie miały spełniać rolę dekoracji, ale co ja bym z nimi poczęła?? W końcu doszłam do wniosku, że może lepiej będzie, jeśli zrobię z nich... to, co tygryski lubią najbardziej :) Przyznaję się bez bicia, że są dość miękkie, może je później dofilcuję.
I co Nika, udało mi się Ciebie przekonać? ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
łoo matko! Cudne są! Przepiękne...
OdpowiedzUsuńTY to masz pomysły ;)
A i dżemik też mi się podoba, a w zasadzie jego ubranko, bo za jabłkowymi nie przepadam ;)
Buziaczki !!
cudne! i zbiory i dżemik.
OdpowiedzUsuńja mam pół spiżarni wytworów z dyni, i miskę kasztanów ;)
zdjęcia piękne, a ten pomysł z łebkami od żołędzi przedni
OdpowiedzUsuńŚwietne pomysły
OdpowiedzUsuńA ja się zastanawiałam patrząc na czapeczki żołędziowe - jak to jest zrobione tym szydełkiem! Dopiero potem zabrałam się za czytanie;)
OdpowiedzUsuńJa jesieni nie znoszę, jednak w twoim wydaniu wyglada bardzo przyjaźnie;)
Też uwielbiam kasztany, tyle, że w mojej okolicy wcale nie tak łatwo je znaleźć. Chyba amatorów na nie jest zbyt wielu ;). Kolczyki-żołędzie są cudne! Oby ta słoneczna jesień trwała jak najdłużej!
OdpowiedzUsuńKasztany uwielbiam i ja i moje dzieci, więc w całym domu się plączą :)
OdpowiedzUsuńA Twoje wykonanie żołędziowego pomysłu jest boooskie! Mogę wykorzystać na moim kółku - myślę, że dzieciom się też spodoba taki pomysł :) Teraz im zarzucę, żeby zbierały czapeczki, a potem wykorzystamy...
U nas też piękna, ciepła, słoneczna jesień.. A do tego mąż mi na weekend przyjechał w ramach niespodziewajki i od razu humorek lepszy.. Dziś rodzinny spacerek, może też coś upolujemy :)
Ufff, rozpisałam się... eeee...
Jestem totalnie pełna zachwytu. Normalnie żywcem z drzewa ściągnięte te żołędzie. Piękne.
OdpowiedzUsuńTak samo jak Weronika, najpierw zachwyciłam się i zastanowiłam, jak dałaś radę uszydełkować żołędziom takie czapeczki :). Wyglądają genialnie, przekornie i oryginalnie. Niech się dobrze noszą :)
OdpowiedzUsuńPoohatko droga, masz talent nie tylko do wszelakich ręcznych robótek, ale także do przekonywania ludzi do swoich racji :). Wczoraj jak poszłam ze swoją siostrą i psiakiem do parku, to przypomniały mi się Twoje słowa, popatrzyłam na te kolorowe, wszechobecne liście to tak mi się miło zrobiło, że aż się uśmiechnęłam do siebie :) Żołędzie też widziałam, ale zdecydowanie te Twoje są ładniejsze. Pozdrawiam jesiennie i ciepło :)
OdpowiedzUsuńps- dzisiaj też idziemy (ja, siostra i nasza psina)do parku ;)
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za sympatyczne komentarze :)
OdpowiedzUsuńOla, no nie może być - odezwałaś się... ;> Kiedy startujesz ze swoim blożkiem..? ;> Jak nie przepadasz, to nie dostaniesz ;P
Moni, zazdraszczam tej spiżarki... a właściwie zawartości :D
Wera, Anat hihihi, niestety tak pięknie na szydełku nie potrafię :D aczkolwiek to miłe, że we mnie wierzycie ;D
Asiu, oby, oby... a na kasztany przyjeżdżaj do mnie! :)
Tobi, koniecznie potem pokaż zdjęcia z kółka :) Cieszcie się takim pięknym weekendem :)
Niko, Ty mi tak nie pisz, bo aż spuchłam z dumy ;) cieszę się, że spacer się udał i życzę jeszcze wielu tak miłych i słonecznych :)
hehe, na razie go odnalazłam :)
OdpowiedzUsuńA teraz zastanawiam się co dalej z nim będzie ;)
sliczne okazy jecsieni, a kolczyki rewelacja;)))
OdpowiedzUsuńTeż sobie wczoraj nazbierałam kasztanów,a co!A te żołędzie piękne są....Mogę pożyczyć pomysła?Bo czapeczek żołędziowych też sobie nazbierałam....Pozdrawiam i ściskam mocno:)
OdpowiedzUsuńKolczyki super, świetny pomysł z tymi czapeczkami.
OdpowiedzUsuńJa jesieni niestety nie cierpię i nic nie jest w stanie mnie do niej przekonać. Chociaż kolory jesieni podobają mi się i czasem zdarzają się w moich pracach.
Pozdrawiam
Świetne te kolczyki!!! Rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
OdpowiedzUsuńLucynko, częstuj się ;) ja też pożyczyłam zresztą :)
Żołędziowe kolczyki są przefantastyczne ^^
OdpowiedzUsuńJako że u siebie coś nie mogę zostawić komentarza, to napiszę tutaj ;). Naszyjnik był moim bodajże trzecim czy czwartym podejściem do sutaszowania. Pierwsze szyłam wedle zupełnie niesprawdzającego się w rzeczywistości tutoriala, który owocował tylko frustracją i zmarnowanymi sznurkami. Część na szczęście udało mi się spruć, reszty niestety nie.
też uwielbiam jesień . Ja zbieram żołędziowe czapeczki do wianków, a kolczyki pierwszy raz widzę. Super pomysł :)
OdpowiedzUsuńjesień w takim wydaniu, jak ostatnie dni, lubię... a gdy widzę takie czary i magiczne atrybuty jesieni to tym bardziej mi się ona podoba! świetne kolczyki :)))
OdpowiedzUsuńJej, te kolczyki są absolutnie rewelacyjne! :D
OdpowiedzUsuńSliczne "owoce jesieni"..
OdpowiedzUsuńoj piękne kolczyki!
OdpowiedzUsuńjaaa, słodkie ^^
OdpowiedzUsuńAj, nie mogę się na nie napatrzeć :D
OdpowiedzUsuńKolczyki bombowe!
OdpowiedzUsuń