poniedziałek, 9 maja 2011

Virus Serpentinum Posnaniense ;)

Długi weekend upłynął mi niezwykle mile w Poznaniu i okolicach, głównie pod znakiem craftowania u Tobi, choć były i planszówki, i różne insze inszości :) Nawet na Malcie byłam! ;)
Podczas spotkania Craftladies zostałam zarażona paskudnym wprost wirusem, a mianowicie wirusem wężowania! Wciąga toto jak chodzenie po bagnach, ograniczeniem jest tylko posiadanie odpowiednich koralików i końcówek do rzeczonych gadów :) I czas, oczywiście. Co prawda dopiero dwie bransoletki wyszły spod moich łapek, ale na pewno będzie więcej :) Pierwszy, bardziej koślawy i wiotki był wąż pszczółkowy, wykonany w całości z komponentów podkradzionych Tobi (z wyjątkiem Werkowego kordonka ;)). Dzięki, dziewczyny, za nauki i wsparcie moralne!!! Zielonego zrobiłam już w domu (ten z kolei mógłby być trochę mniej sztywny - zawsze coś... a ciemno-zielone koraliki zgadnijcie od kogo ;)) i podmieniłam zapięcia, bo w międzyczasie kupiłam takie z pszczółkami :D
Udało mi też (tym razem bez pomocy) odcyfrować schemat kropelek, które do perfekcji doprowadziła Wera. Efektem jest para kolczyków, z której jeden robiłam dwa razy, bo za pierwszym razem coś skopałam. Kuleczki i bigle też kradzione od Same Wiecie Kogo, tylko zielone koraliki nabyte przez mnię - ale ze mnie sęp straszliwy... ;)
Przy okazji wklejam dekupażowe pasiaczkowe kwiatki :)
Dzięki Wam za odwiedziny!