niedziela, 28 listopada 2010

Coś na kształt maku ;)

Od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie ufilcowanie makowej broszki, tym bardziej, że chciałam wypróbować  przywiezione z Poznania skarby w postaci czesanki jedwabnej :) Wreszcie wczoraj plan ów wcieliłam w życie, ufilcowałam sobie broszkę i kolczyki do kompletu :) kwiaty zbyt makowato nie wyglądają, ale co tam. Druga broszka w rzeczywistości jest w kolorze spranego turkusu ;) Niestety chyba zepsułam jedwab, bo się nie błyszczy :(
I chciałam jeszcze powiedzieć, że Cthulhisie dla Anat się robią :)


Miłej niedzieli wszystkim!! :)

piątek, 26 listopada 2010

Wymiankowo i nie tylko

W ubiegły piątek odebrałam paczuszkę od Dziabki , ale dopiero dziś udało mi się zrobić zdjęcia ślicznościom, które dostałam:


 Oprócz broszki i kolczyków w kopercie czekała na mnie piękna niespodzianka, a właściwie niespodzianki...


W zamian za te cuda Magda dostała ode mnie czekoladowe mitenki i do kompletu (prawie) brochę , której zdjęcie mi nie wyszło.


Magdalenko, jeszcze raz baaaaaaardzo Ci dziękuję za wymiankę!! I obiecuję, że oddźwięczę się za niespodziewankowe śnieżynki :)

Ostatnio wydłubałam jeszcze kilka par kolczyków z koralikowych kulek i jakieś zwyklaczki.


Pozdrawiam wszystkich odwiedzających moją chatkę, dziękuję tym, którzy biorą udział w moim pierwszym candy i zapraszam tych, którzy mieliby ochotę się zapisać :)

sobota, 20 listopada 2010

Candy :)

Od dłuższego czasu się zbierałam i wreszcie dojrzałam ;) Serdecznie zapraszam wszystkie chętne osoby do udziału w moim pierwszym Candy :) Cukierki będą raczej niespodzianką, bo nie szybko będę miała możliwość zrobienia im zdjęcia, ale mogę uchylić rąbka tajemnicy - będą to gliniaczki :)

 
Zasady tradycyjne, proszę o:
- zamieszczenie pod tym postem komentarza wyrażającego chęć uczestniczenia w Candy
- umieszczenie informacji o Candy (ze zdjęciem) na swoim blogu, a osoby nie posiadające bloga - o wpisanie w komentarzu swojego maila

Zapisy do 14 grudnia, losowanie 15 - chciałabym, żeby cukierki dotarły do zwycięzcy przed Świętami, a wiecie, jak to jest z pocztą w okresie przedświątecznym...
Miłego weekendu wszystkim! :)

wtorek, 16 listopada 2010

Odskocznia

Dawno mnie tu nie było, szkoda, że dni nie chcą się dać rozciągnąć, a zmniejszona dawka snu nie wystarcza... Zaległości w oglądaniu ulubionych blogów mam jak stąd do Gdańska albo jeszcze dalej, mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni :)
Tzw. długi weekend upłynął mi wyjazdowo - odwiedziłam Tobi i Agę. Było niesamowicie, miałam okazję zmierzyć się z witrażem, zobaczyłam różne cudowne miejsca, poznałam kolejne przemiłe i bardzo kreatywne osóbki z forum Craftaldies - Karolkę, Nami i Weraph, zaliczyłam odjazdową imprezę na plaży (ha!), słowem - żal było wracać... Podróż powrotna nie obyła się bez niezapomnianych wrażeń - na jednej ze stacji do pociągu wlał się tłum kibiców Zagłębia-Sosnowiec... kilka godzin spędziłam w przedziale z 6 (oficjalnie) miejscami w towarzystwie 9 osób, z których większa połowa (objętościowo może nawet więcej ;) ) była kibicami... skądinąd sympatycznymi :)
Wracając jednak do adremu ;) chciałam pokazać Wam kilka zdjęć - na początek przepiękny witraż przedstawiający moje kocurki, który dostałam od Tobi (jeszcze raz pięknie dziękuję!!! :*)


Od dawna bardzo chciałam spróbować swoich sił w robieniu witrażu i w końcu się udało :) Z  pomocą Tobi po uprzednim instruktażu wydłubałam sobie kotkowe kolczyki. Krzywe są i niezbyt pięknie wykończone, ale za to moje - moje najpierwsiejsze! :)


Odebrałam ostatnio kolejne gliniaczki - mniejszą miskę do kompletu (niby też ma nibynóżki, ale raczej niedorobione ;)), wisiorki i koraliki.





Jeszcze zaległe mitenki dla M. W międzyczasie zdążyłam skończyć jeszcze dla Dziabki (wrzucę fotkę, jak dotrą do właścicielki )), dla taty i dla Tobi :)



I kolczyki takie prościutkie

poniedziałek, 1 listopada 2010

Wczorajszy post

Ten post wczoraj miał wrzucony być (zadatki na Yodę mam ;)), ale się nie złożyło.
Przełom października i listopada to czas szczególnej zadumy, tęsknoty i niestety smutku, dla mnie od kilku lat szczególnie, a w tym roku zwłaszcza... Na szczęście dzieją się też dobre rzeczy - wczoraj minął rok od pojawienia się w naszym mieszkanku nowego lokatora - Karmela :) Mała puchata kulka wyrosła na kocura, który duuuużo więcej rozrabia (nawet Loki często ma go dość), ale dalej potrafi być słodki i na swój urok podrywa laski, czyli siostry i panie doktor w klinice weterynaryjnej ;) Aktualne (mniej więcej) zdjęcia już pokazywałam, a rok temu (oczywiście nie od razu - pierwsze dwa dni Loki był wściekły i obrażony na nas, że przynieśliśmy toto do domu...) było tak:







Jeszcze mały halloweenowy akcent. Na ostatnim kółku ceramicznym postanowiłam ulepić lampion-dynię. Na razie dopiero sobie schnie i czeka na wypał, potem będę go oczywiście szkliwić, ale chciałam go pokazać mimo to. Na zdjęciu z rodziną ;) czyli prawdziwą dynią i moimi filcowymi kolczykami.


 Ostatnio zakrywałam twarz, ale dynie tak pięknie się szczerzą, że postanowiłam i ja ujawnić swoje prawdziwe oblicze... Sadystka ze mnie, tak się znęcam nad tym biednym dyniaczem... i jeszcze mam z tego radochę... MUAHAHAHAHA!!!